Tytuł: "Imperium burz"
Autor: Sarah J. Maas
Wydawnictwo: Uroboros
Rok wydania: 2017
"Imperium burz" to już piąta część serii "Szklany tron". Nie brakuje tutaj tajemnic, intryg, miłości, przygód i związanych z nimi niebezpieczeństw. Zakończenie jak zwykle porażająco dobre i zdecydowanie zaostrza apetyt na kolejny tom. Myślę, że fani twórczości Sarah J. Maas spędzą miłe wieczory z "Imperium burz" w rękach.
Magda: Kiedy rozpoczynałam przygodę z twórczością Sarah J. Maas nie sądziłam, że zawładnie ona moim sercem aż tak bardzo. Jeżeli chodzi o serię "Szklany tron" to były tomy lepsze i gorsze. Czasem miałam ochotę odłożyć książkę na bok, a czasem siedziałam do późnego wieczora, bo nie mogłam się oderwać. "Imperium burz" jest dobre, choć początek wcale tego nie zapowiadał.
Sarah J. Maas jak zwykle stopniuje nam wszystkie emocje. Najpierw niby nic się nie dzieje, akcja przebiega wręcz niesamowicie wolno, czasem można odnieść wrażenie że jest nużąca. Jednak później... później tyle się dzieje, że kartki niemalże same się przewracają! I to jest właśnie to, za co bardzo lubię autorkę! Potrafi zaskoczyć za każdym razem. Choć z drugiej strony można to uznać za pewien schemat...to budowanie napięcia za każdym razem w ten sam sposób...
Był już taki moment, że polubiłam się z Aelin. Niestety wróciły te czasy, kiedy jej osoba znowu zaczyna mnie irytować. Sądzę, że w pewnym stopniu ma na to wpływ jej związek z Rowanem. Te wszystkie sceny miłosne z ich udziałem wydają mi się zbyt teatralne. Cieszę się, że pojawiło się więcej Doriana, choć nie czuję się do końca usatysfakcjonowana. W poprzednim tomie zaciekawił mnie wątek z udziałem Manon i tym razem było tak samo. Myślę jednak, że jeśli chodzi o taką perełkę to tym razem będzie nią Elide i Lorcan.
Co jak co, ale zakończenie książki wbija czytelnika w fotel...oraz w każdy inny przedmiot na którym właśnie siedzi! Mogą być wątki mało rozbudowane, mogą być irytujący bohaterowie, ale zakończenie...o nim nigdy nie można powiedzieć źle. Sarah J. Maas robi to świetnie, dlatego niecierpliwie czekam na polskie wydanie kolejnej części.
Olga: Odkąd przeczytałam "Królową Cieni" minęło już trochę czasu, ale powrót do świata stworzonego przez Sarah J. Maas jest zawsze czymś wspaniałym. Bardzo lubię klimat tej serii i cieszę się, że każdy kolejny tom jest coraz obszerniejszy, bo dzięki temu mogę dłużej delektować się tą historią.
"Imperium burz" podobało mi się. Nie mogę powiedzieć, że jest to moja ulubiona część, ale z pewnością znajduje się w czołówce. Od samego początku czytałam z zapartym tchem, choć nie ukrywam, że sama końcówka dostarczyła mi najwięcej emocji. Jeśli chodzi o samą fabułę to spodziewałam się, że droga Aelin do tronu będzie o wiele łatwiejsza. Tymczasem Sarah J. Maas poprowadziła ten wątek zupełnie inaczej.
Ostatnim razem pisałam Wam, że zaczynam lubić Aelin. Eh, niestety wróciłam do punktu wyjścia, kiedy to działała mi na nerwy. Pani Maas, dlaczego? Było już tak dobrze, a tymczasem znowu muszę się irytować. Całe szczęście, że wątek z Manon nie traci na sile i jest równie ciekawy jak w poprzednim tomie. Na uwagę zasługują również nowi bohaterowie, którzy dodają książce nowego waloru.
Wątków miłosnych jest tutaj całkiem sporo. Niektóre z całą pewnością Was zaskoczą. Jeżeli chodzi o relacje Aelin i Rowana to wydają mi się one subtelne, nie grają pierwszych skrzypiec w książce.
W "Imperium burz" nie brakuje tajemnic, intryg, miłości, przygód i związanych z nimi niebezpieczeństw. Zakończenie jak zwykle porażająco dobre i zdecydowanie zaostrza apetyt na kolejny tom. Myślę, że fani twórczości Sarah J. Maas spędzą miłe wieczory (lub wieczór, bo książkę czyta się naprawdę szybko!) z "Imperium burz" w rękach.
Za egzemplarz do recenzji dziękujemy Wydawnictwu Uroboros.
Ja tam całkowicie kocham tę serię!
OdpowiedzUsuńBookeater Reality
Cały czas mam ochotę przeczytać tę serię ale boję się, że mi się nie spodoba i w ostateczności zawsze kupuję coś innego. :) Muszę się wreszcie skusić.
OdpowiedzUsuńhttps://itsabookgeek.blogspot.com