Czekałam na tę książkę niemalże równie bardzo jak na „Nie odpuszczaj” Cobena... „Czarownice nie płoną” - tytuł, ale także opis mocno sugerowały, że będzie to genialny horror, pełen mrożących krew w żyłach momentów. Cóż, myślę, że to wszystko sprawdziłoby się idealnie, ale...w filmie. Niestety w tej książce nie poczułam mrocznego klimatu i dreszczyku emocji.
"Imogen Reid, psycholożka rozpoczynająca nowe życie w rodzinnym mieście, z którego kiedyś uciekła, nie chce wierzyć w ludzkie gadanie. Ellie Atkinson, uratowana z pożaru, w którym zginęli wszyscy jej bliscy, potrzebuje pomocy, a nie piętnowania. I Imogen zrobi wszystko, żeby jej tę pomoc zapewnić. To nie z Ellie jest coś nie tak, lecz z jej otoczeniem – z miastem, ze szkołą, z rodziną zastępczą dziewczynki…" [źródło: http://www.wydawnictwoalbatros.com/ksiazka,1798,4161,czarownice-nie-plona.html]
„Czarownice nie płoną” zbiera wiele pozytywnych opinii i kiedy je czytam zastanawiam się gdzie tutaj ten strach, te emocje, to przerażenie, które pojawia się u innych czytelników? Czy byłam za bardzo wymagająca? A może po prostu przeczytałam zbyt wiele horrorów by uznać tę książkę za pozbawioną cech charakterystycznych dla tego gatunku? Owszem jest tutaj postać, która może budzić strach, pojawiają się tajemnicze, zagadkowe wydarzenia - ale zdecydowanie nie czuć ich mrocznej aury. Tak jak napisałam wcześniej, w filmie zapewne wyglądałoby to o wiele efektowniej.
Język i styl autorki podobnie jak w jej poprzedniej książce bardzo przypadł mi do gustu. Z całą pewnością mogłaby stworzyć świetną historię, gdyby tylko bardziej skupiła się na wywołaniu tego dreszczyku emocji, bo samo budowanie napięcia jest na dobrym poziomie - poza momentem kulminacyjnym, który dla mnie był zbyt słaby. Mam nadzieję, że rozumiecie o co mi chodzi ;)
Zakończenie niestety mało zaskakujące, chociaż autorka pod koniec trochę próbowała zmylić czytelnika. Sądzę, że fani gatunku bardzo wcześnie domyślą się rozwiązania... Szkoda.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz