"Niebo na własność" to jedna z tych książek, którą jednocześnie chciałam i nie chciałam przeczytać. Skąd wynikają tak sprzeczne pragnienia? Przede wszystkim dlatego, że "Niebo na własność" to książka o chorobie dziecka. Odkąd jestem mamą stałam się jeszcze bardziej wrażliwa na taką niesprawiedliwość losu. Cierpienie dziecka jest czymś, czego żadne słowo nie jest w stanie odpowiednio dosadnie opisać. Dlatego najzwyczajniej w świecie bałam się, że czytanie o tym będzie dla mnie stresujące i przygnębiające. Czy faktycznie tak było?
"Jack jest oczkiem w głowie rodziców, źródłem ich szczęścia i rodzinnej harmonii. Gdy ma trzy lata, zaczyna zachowywać się niepokojąco. Pojawiają się problemy z utrzymaniem równowagi i mówieniem. Nieśmiałe podejrzenia zmieniają się wkrótce w diagnozę – Jack ma złośliwy nowotwór mózgu. Rozpoczyna się dramatyczna walka o życie dziecka. Zdesperowani i wyczerpani rodzice powoli oddalają się od siebie i kłócą, zamiast wspierać. Wyjątkowa powieść o uczuciach wystawionych na próbę. Poruszający obraz tego, jak bolesne doświadczenia najpierw doprowadzają do rozpaczy, a potem dają nadzieję, by ponownie zrzucić w otchłań cierpienia. Jednak nawet w najbardziej zdruzgotanym sercu może odrodzić się nadzieja." [źródło: http://otwarte.eu/book/niebo-na-wlasnosc]
Luke Allnut miał dobry pomysł na fabułę, choć nie jest on specjalnie oryginalny (poza wątkiem kliniki Sladovskiego - naprawdę fajna koncepcja!). Chore dziecko, bezradność, cierpienie, smutek, rozpadające się małżeństwo. To mogła być ciekawa historia, która na długo zapadnie w pamięć. Niestety w moim przypadku tak nie będzie. Autor pogubił się gdzieś po drodze, miał zbyt wiele pomysłów, dlatego akcja wydaje się być nierówna. Allnut bardzo często robi w przedstawionej historii duże przeskoki - najbardziej drażniący jest ten, gdy w jednym momencie opowiada o porodzie Jacka, a w następnej chwili chłopiec ma już pięć lat. To spowodowało, że nie było mi dane związać się z tym bohaterem (choć może to i dobrze, bo wtedy wylałabym zapewne litry łez).
"Niebo na własność" porusza trudną tematykę. Autor próbuje czasem lepiej, czasem gorzej grać na naszych emocjach...ale wiecie co? Trudno się nie wzruszyć choć raz. Ta książka pokazuje nam jak nieprzewidywalny i okrutny bywa los. Nic nie jest nam dane na wieczność, a tym o co w życiu powinniśmy najbardziej zabiegać to zdrowie. To najwyższa wartość. Bez niego nie ma nic.
"Niebo na własność" to książka, której nie będziecie czytać z uśmiechem na twarzy. Jeśli jesteście osobami nadzwyczaj wrażliwymi to koniecznie zaopatrzcie się w paczkę chusteczek. Natomiast jeśli jesteście rodzicami...po przeczytaniu tej książki koniecznie przytulcie mocno swoje pociechy, spędźcie z nimi mile czas, cieszcie się każdą chwilą!
"Niebo na własność" to książka przepełniona emocjami, która porusza naprawdę ważną kwestię. I choćby z tych (a właściwie AŻ z tych) powodów warto po nią sięgnąć. Faktycznie warto mieć przy sobie także chusteczki.
OdpowiedzUsuńOkładka bardzo zachęca, ale to nie moja tematyka. Niemniej, to, że trudno się nie wzruszyć chociaż raz na tej książce brzmi dla mnie jak wyzwanie. ;)
OdpowiedzUsuń