Tytuł: "Powrót do domu"
Autor: Allan Stratton
Wydawnictwo: Ya!
Rok wydania: 2018
Bardzo lubię kiedy książka mnie zaskakuje, szczególnie gdy jest to pozytywne zaskoczenie. Tak właśnie było w przypadku "Powrotu do domu". Początkowo czułam się rozczarowana, ale później...później się wzruszyłam, choć rzadko zdarza mi się to podczas czytania książek. To chyba dobra rekomendacja, prawda?
Nie polubiłam tej książki od samego początku. Dlaczego? Bo styl i język autorki był dla mnie zbyt prosty. Myślę, a przynajmniej mam głęboką nadzieję, że współczesna młodzież poradziłaby sobie z trochę bardziej rozbudowanym słownictwem... Na szczęście fabuła nadrabia te mankamenty.
"Powrót do domu" to książka, która porusza wiele problemów. Mamy tutaj niełatwą relację rodzic-dziecko, piękny kontakt między babcią i wnuczką oraz skomplikowane relacje między młodzieżą.
Co do tej pierwszej to nie da się ukryć, że nieporozumienie było spowodowane przez każdą ze stron. Rodzice nie traktowali poważnie swojej córki, nie darzyli jej odpowiednim zaufaniem, a ona, no cóż...też miała swoje za uszami! Kontakty między młodzieżą również pozostawiają wiele do życzenia. W głowie się nie mieści, do czego zdolny jest młody człowiek!
To, co w tej książce jest najpiękniejsze, to relacja babci ze swoją wnuczką. Bardzo mnie to wzruszyło...pewnie jest to podyktowane moją tęsknotą za ukochaną babcią, której już ze mną nie ma... Bohaterka wspaniale troszczyła się o swoją babcię, pomagała jej w każdy możliwy sposób. Podjęła się niezwykle trudnego wyzwania, wszystko po to, by spełnić prośbę babci. Każdy, kto zajmował się osobą starszą wie, jak trudne jest to zadanie. Czasem trzeba słuchać tych samych historii po kilka razy dziennie, przypominać o rzeczach oczywistych, czasem nawet pomoc się ubrać a nawet zmienić pieluchę. Zoe robiła to wszystko z ogromną dozą cierpliwości. Bardzo kochała swoją babcię. Oczywiście z wzajemnością.
W obecnych czasach trudno znaleźć książkę, która tak pięknie opisze miłość do dziadków. Na szczęście niedawno w księgarniach pojawiła się książka "Powrót do domu", po którą koniecznie musicie sięgnąć! Mimo, że problem, który pojawił się w życiu bohaterów można było rozwiązać o wiele szybciej (wystarczyłaby szczera rozmowa) to i tak serdecznie Wam ją polecam!
Olga: "Powrót do domu" opowiada więzach rodzinnych, które mogą być bardzo silne, ale też słabe, pomimo najbliższego pokrewieństwa. Choć książka nie należy do grubych, to zdecydowanie jest bogatsza w mądrość, uczucia niż wiele znacznie dłuższych utworów. Przez znaczną część "Powrotu do domu" większość bohaterów mnie bardzo irytowała. Z pewnością takie było założenie autora, bo chciał przez zachowanie członków rodziny Zoe pokazać, że choć bliskiego spokrewnienia ludzie mogą być dla siebie fałszywi i w rzeczywistości nie dbać o siebie nawzajem. Właściwie tylko relacja między nastolatką a jej babcią jest pełna podziwu. Nawet jej rodzice ponad miłość do córki stawiali przypodobanie się bogatszej części rodziny.
Wielokrotnie było mi po prostu przykro, bo nie potrafię sobie wyobrazić tego, żeby na każdym kroku być ignorowanym przez własnych rodziców, ale też widzieć tego, jacy są oni w stosunku do starszej osoby - mamy i teściowej. Wbrew pozorom najdojrzalszą osobą jest nastoletnia Zoe - tylko ona dba o babcię, przejmuje się zarówno stanem jej zdrowia, jak i samopoczuciem. Jej rodzice chcieli wysłać kobietę do domu starości, w ten sposób właściwie pozbywając się problemu. Zoe jednak, chcąc się sprzeciwić, postanowiła uciec z babcią w poszukiwaniu nieznanego jej wuja.
Podróż nie należała do najłatwiejszych (i do najmądrzejszych - pomimo poważnego powodu), bo dziewczyna musiała szybko znaleźć nocleg, szukać wuja, a jednocześnie dbać o babcię, która przez Alzheimera nie ułatwiała drogi. Jednak nawet taka choroba nie zmniejszyła miłości dziewczyny, a wręcz przeciwnie - tylko ją pogłębiała. Bardzo spodobał mi się fakt zostawiania babci kartki z krótką wiadomością, kiedy Zoe musiała ją zostawić. Niby nic takiego, a jednak w subtelny sposób pokazywało, że ją kocha i dba o nią - szczególnie kiedy były w obcym mieście, a dziewczyna wybierała się na poszukiwania wujka. Do plusów należy też rozwiązanie sprawy brata taty Zoe, bo było... z pewnością czymś oryginalnym, ale i ciekawym. Wyjaśniło też relacje, które wcześniej panowały między nim, a poszczególnymi członkami rodziny Birdów.
"Powrót do domu", a w szczególności jego koniec, wzbudziły we mnie ogromne emocje. Książki prawie nigdy nie są w stanie doprowadzić mnie do stanu choćby bliskiego płaczu. Owszem, bywają takie, że jest mi naprawdę przykro, jednak nigdy na tyle, żeby miała mi polecieć choćby jedna łza. W wypadku tytułu Allana Strattona było zupełnie inaczej, bo autor po prostu trafił w moje serce. Swoimi słowami i mądrością, którą w nich zawarł, na nowo rozbudził moje wspomnienia związane z babcią i uświadomił mi jeszcze bardziej, że pomimo jej śmierci zawsze będzie przy mnie i dzięki wspólnym historiom, zawsze będziemy z sobą blisko.
Słyszałam o tej książce, ale nie czuję się zaciekawiona jej tematyką, więc raczej sobie odpuszczę. :)
OdpowiedzUsuńNo proszę, ja byłam przekonana że to będzie taka zwykła popierduła dla młodzieży a tymczasem książka zbiera całkiem dobre recenzje :) Mnie też zazwyczaj ciężko wzruszyć więc jak już coś takiego ma miejsce to wiadomo że książka jest godna polecenia.
OdpowiedzUsuń"Powrót do domu" to książka, która wzbudza ogromne emocje, a do nich należy także... wzruszenie. Czytelnicze łzy świadczą o tym, że to warta poznania historia, więc tylko przyłączamy się do poleceń! :) Świetna - jak zawsze u Was - recenzja! :)
OdpowiedzUsuń