Tytuł: „Miłość, która przełamała świat"
Autor: Emily Henry
Wydawnictwo: YA!
Liczba stron: 400
Data wydania: 14 czerwca 2017
"Miłość, która przełamała świat" to książka nietypowa. Przenikanie się dwóch równoległych światów, indiańskie opowieści, tajemnicza postać babci...czy to składniki przepisu na dobrą książkę?
Olga: „Miłość, która przełamała świat” opowiada historię dziewczyny z indiańskimi korzeniami. Już sam motyw jej pochodzenia jest ciekawy i właściwie nigdy nie spotkałam się z takim w książce. Dzięki Babci poznajemy opowieści indiańskie, które mogą się kiedyś przydąć Natalie. A jak…? Tego nie mogę zdradzić.
Czytając opis z tyłu książki, mówiący, że Beau to chłopiec, byłam przekonana, że będzie mieć on ok. 8 lat. Niezła zmyłka, bo okazał się w moim wieku. Właściwie od momentu, kiedy Natalie i Beau się poznali wydało mi się dość oczywiste, że się w sobie zakochają. Nie myliłam się, ale nie przeszkadzało mi to, bo od samego początku czułam, że ich związek byłby po prostu uroczy. Jednak autorka ukazała również większe wartości, poświęcenie, szczególnie w końcowej decyzji dziewczyny.
W książce bardzo spodobał mi się motyw różnych rzeczywistości. W każdej z nich dzieje się co innego, w zależności od podjętej decyzji w danej sprawie. Jednym z przykładów może być związek dwójki ważnych dla Natalie osób, które w jej świecie nie byłyby ze sobą, chociażby ze wzgląd właśnie na główną bohaterkę. Ukazanie przez autorkę innych rzeczywistości może uświadomić nam, że niektóre decyzje mogą poważnie wpłynąć na życie nasze, ale też ludzi, którzy nas otaczają.
Ważną rolę odgrywa postać Babci, od której Natalie dowiaduje się, że będzie musiała kogoś uratować. Jednak niezbyt ją polubiłam, bo wydała mi się aż nadto tajemnicza. Opowiadała historie, które były naprawdę ciekawe, niekiedy dające nam do myślenia, a także miały być przydatne Natalie. Jednak kiedy Babcia o nich mówiła, nie wspominała do czego dziewczyna będzie musiała je wykorzystać. Wspominała, że są naprawdę ważne, ale to tyle. Pod koniec książki wyjaśnia wszystko, swoją historię…. Ale według mnie nieco zbyt zawile i sama bardziej to zrozumiałam, jak po prostu doczytałam wszystko do końca.
Akcja w „Miłości, która przełamała świat” toczy się bardzo szybko, dzięki czemu nie można się nudzić, a im dalej się było, tym bardziej książka wciągała. Autorka swoim oryginalnym pomysłem, a także lekkim piórem potrafiła zaprosić mnie do przedstawianej historii i spędzić w niej kilka naprawdę przyjemnych godzin. Wszystkie wątki i bohaterowie byli dobrze przemyślani, za co też można podziwiać Emily Henry, ze względu na te różne rzeczywistości, które ukazała. Ponadto zakończenie było inne niż się spodziewałam, ale zdecydowanie jestem na tak! Książka zdecydowanie warta przeczytania.
Magda: "Miłość która przełamała świat" miała być tą książką, której treść będzie równie piękna jak okładka. Tak się zapowiadało, niestety rzeczywistość okazała się niezbyt fascynująca.
Natalie Cleary właśnie kończy ostatnią klasę liceum w Kentucky i wkrótce zamierza rozpocząć naukę na Uniwersytecie Brown. Jest typową nastolatką, niestety ze smutną przeszłością. W jej życiu pojawia się bardzo ważna osoba - Babcia, która "nawiedza" ją opowiadając przeróżne historie i jednocześnie informuje ją, że ma trzy miesiące na uratowanie kogoś. Natalie nie ma pojęcia o kogo może chodzić. Na dodatek świat, który widzi znika, by po chwili znów się pojawić. Takie "wizje" przytrafiają się jej co raz częściej. Jakby tego było mało, w jej życiu pojawia się tajemniczy chłopak...
Lubię czytać książki przeznaczone dla młodzieży. To pewnego rodzaju oderwanie się od spraw codziennych, powrót do beztroskich, młodzieńczych lat. Niestety, nie każdą z tych książek jestem w stanie zaakceptować. "Miłość, która przełamała świat" okazała się być dla mnie nieodpowiednia.
To czego nie można autorce odmówić to oryginalny pomysł, nie spotkałam się nigdy wcześniej z podobną fabułą. Problem w tym, że dla mnie jest to trochę przerost formy nad treścią. Już w momencie, gdy bohaterka zaczęła widzieć bizony, zaczęłam się zastanawiać nad tym co ja czytam? I dlaczego właściwie bardzo chciałam tę historię poznać? W "Miłości, która przełamała świat" znajdujemy motyw przenikania się światów, dwie różne rzeczywistości, przypowieści indiańskie. Wszystko to jest tak bardzo surrealistyczne, że strasznie mnie przytłoczyło. Wątek miłosny, który się tutaj pojawia jest niezwykle banalny, choć zapewne niektórzy będą się doszukiwać głębszego sensu. Postaci są bez wyrazu, poznajemy je bardzo pobieżnie - wielka szkoda.
"Miłość, która przełamała świat" okazała się dla mnie rozczarowaniem. Ale wiecie, za trzy lata nastąpi u mnie zmiana kodu na trójkę z przodu, więc jeśli Wam jeszcze daleko do tego wieku, możecie sięgnąć po tę pozycję. Być może historia Natalie i Beau przypadnie Wam do gustu.
Za egzemplarz do recenzji dziękujemy wydawnictwu:
Zgadzam się z pierwszą opinią, mimo, że wiekowo bliżej mi do drugiej :) Książka zrobiła na mnie wrażenie, ale osobiście lubię tego typu historie, więc trafiłam w dziesiątkę! :)
OdpowiedzUsuńaga-zaczytana.blogspot.com
Może gdyby nie ten wątek z indiańskim pochodzeniem głównej bohaterki w jakiś sposób powstrzymałabym się od sięgnięcia po nią.
OdpowiedzUsuńNiestety, rzeczywistość jest inna, a ja niedługo zbankrutuję...
Pozdrawiam :)
czytamogladampisze.blogspot.com
Szkoda, bo sam opis wydawał się dosyć interesujący, przeplatające się rzeczywistości. Może za jakiś czas wypożyczę ją z biblioteki, żeby nie powiększać i tak już ledwo co mieszczącej biblioteczki...
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
ver-reads.blogspot.com